Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obrzydliwą; wściekam się i milczę, bom otoczony siecią, w którą mnie starość bezsilniejsza co dzień wplątała. Liczą co mam, pilnują, zabiegają, cieszą się zawczasu moim spadkiem.... nie pozwolę by się ich pragnienia spełniły. Nie mogę w domu być pewnym żadnego kątka, żadnej kryjówki.... słowem, powierzę panu, jako duchownemu, jako obcemu, który w tej sprawie nic zyskać ani stracić nie możesz, moją wolę ostatnią....
Kończył Kasztelanic z wyraźnem wysileniem, dobył z zanadrza opieczętowany papier i wręczył go proboszczowi, który z przyjęciem jego nieco się zawahał.
— Dziękuję panu za ufność — rzekł powolnie; obowiązkiem moim jest na nią odpowiedzieć skłaniając się do woli pana, chociaż wyznam mu szczerze, że uczucia które natchnęły to pismo, uczucia niechrześcjańskie, przykrym mi czynią krok w którym udział mam jakiś.
— Nie grajmy księżuniu komedji — słabszym głosem odezwał się Kasztelanic zmordowany widocznie — ja w te sentymenta nie wierzę....
— A jakżeś pan żył? — z przestrachem odezwał się ksiądz Bakałowski.
— Jak? — coraz ciszej mówił szydząc gospodarz — z dnia na dzień, oszukaństwo oszukaństwem płacąc, słowa słowami, niewiarę niewiarą, a samolubstwo cudze egoizmem moim...
— Ale dziś, u życia schyłku, które niech Bóg przedłuża — poprawił się proboszcz — nie czujeszże pan czczości tego żywota, potrzeby zmiany?
Kasztelanic się uśmiechnął.
— Cha! cha! dajmy temu spokój! dajmy pokój — zawołał — już mnie nie nawrócisz! Całe moje staranie życie jeszcze przedłużyć o ile można, wyciągnąć, nażyć się, a potem (machnął ręką) niech sobie wilcy trawę jedzą!
Ksiądz się wzdrygnął, łza litości zmoczyła mu powiekę; chciał znaleźć przystęp do tego stwardniałego serca, do tej duszy zamkniętej — i nie umiał go wyszukać. One były jak skamieniała ślimacza skorupa, którą rozbić można, otworzyć niepodobna.
Chwila milczenia nastąpiła po tej łzie i wyznaniach;