Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zmiany wyroku pannie Anieli, przyprowadziły ją do wściekłości prawie.
Z za łez rozśmiała się szydząc.
— Myślisz pan, że bardzo stoję o to, żeby tu gnić przy nim? — ofuknęła się żywo. — A więc pojadę, tak, pojadę natychmiast! Wiem kto to wszystko zrobił: godny synowiec jego przywiózł ten papier, któren pan Sobocki mu dostarczyć musiał. W dobre, o! w dobre dostaniesz się pan ręce! — dodała z przymuszonym śmiechem.
Kasztelanic od dawna odwykły od wrażeń silniejszych, uczuł że te wyrazy wzruszyły go do głębi; wspomnienie Sobeckiego którego się lękał, groźba Anieli, dotknęły go żywiej, niż się spodziewać było można. — Porwał się drżący z krzesła.
— Wszyscy tu są w moich rękach! — zawołał — ja nie będę w niczyich! Idź Waćpanna i wynoś się ztąd.
— O! z największą ochotą! żegnam pana! — trzaskając drzwiami krzyknęła panna Aniela — życzę mu szczęścia! Adieu! adieu!
Drzwi się zamknęły: Kasztelanic upadł na krzesło i głowę opuścił na rękę — w duszy jego dziwne się kręciły myśli. Przedstawiały mu się wszystkie cierpienia, które go czekały z tych zmian na jakie się odważył. Osamotnienie grożące, nowi ludzie, nowe może powody niecierpliwości, i nowy życia szafunek?
— Ha! mówił w duchu — podobno jak młokos nieuważny rzuciłem kość pospiesznie; co to będzie! co to będzie! W moim wieku otaczać się nieznajomymi, przywykać do nich, uczyć ich! to wielka głupota! Ale są korzyści, są niezaprzeczone korzyści! Będą mi się zasługiwać! muszą być ostrożni. Termiński i Aniela byli już niebezpieczni dla mnie: chcieli opanować, odważyli się pomyśleć żem bezsilny starzec, z którym zrobią co zechcą? Musiałem tak skończyć. Jaś nie jest niebezpieczniejszy od nich! Odepchnę go gdy zechcę, gdy się odważy przewodzić i zapragnie także rej wodzić. — Ciężko mi tylko będzie przetrwać pierwszą chwilę...