Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szłości, ale pierwszym warunkiem posłuszeństwo mnie, wierność i spełnienie rozkazów na skinienie.
— To ja panu mam służyć?
— Nie mnie, ale stryjowi memu. Jest to starzec przywykły do najregularniejszego porządku; nie tylko godziny, kwadransa, ale minuty i sekundy chybić u niego nie można. Życie jego porządkuje i rządzi nim zegarek.
Puślikowski słuchał uważnie, a Jaś rozpoczął najdrobnostkowsze opisanie całego trybu bytu Kasztelanica, od pierwszej godziny przebudzenia, do ostatniej chwili przed spoczynkiem, nic nie opuszczając, powtarzając obficie i usiłując tak nauczyć nowego sługę, aby na wszelki wypadek był zupełnie gotów.
W czasie tej mozolnej instrukcji, która dosyć długo trwała, Puślikowski rozjaśniał twarz nieco i nie zastraszył się bynajmniej trudnością służby, która go czekała.
— Pojął-żeś? — spytał Jaś — i będziesz pamiętał?
— Pan mi to jeszcze raz z łaski swojej powtórzy — odparł pokornie kłaniając się sługa — potem ja opowiem panu co spamiętam, i będę gotów, jestem pewny siebie, choć w tej chwili. Dobrego też miałem nauczyciela w księciu B.... nieboszczyku, niech Bóg świeci nad jego duszą! — dodał. Fraszka to stryj pański, u którego wszystko pewne i niezmienne, a na każdą rzecz jest reguła; u księcia pana dzień do dnia wcale nie był podobny! Biedak borukał się ze swoją starością, która go zaskoczyła niespodzianie! Co godzina to nowina; trzeba było zgadywać co chwila, co sekunda z miny, ze stanu zdrowia, czy książę pan zechce być młodym, czy starym dnia tego, szaleć czy stękać, przyjmować czy odpędzać ludzi. Tam to była robota! a tu, panie, żadna sztuka, wyuczyć się swoich godzin!
Jaś się uśmiechnął z radością; nauka szła dalej i z nadzwyczajną swoją pociechą około południa był pewien, że Puślikowski doskonale Termińskiego zastąpi. Nadszedł też i Sobocki, bez papierów, z twarzą już rozognioną śniadaniem obfitem i jakąś radością wewnę-