Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale cóż tu u kata stać się może? — zapytał pan Tomasz, któremu swoboda jego milsza była nad wszelkie bogactw nadzieje.
— Co się stać może, to ja wam wyliczę — rzekł Samuel — a nawet zaręczam, że się tak stanie! albo stary podgłupiawszy pod koniec, ożeni się z panną Anielą i jej wszystko zapisze, a nam zostawi figę; albo co pofałszują, a my z kwitkiem pójdziemy znowu: w dodatku umrze jak żył, bez skruchy, żalu, śmiejąc się i drwiąc z nas i ze wszystkiego.
— Przyznam się — przerwał pan Tomasz — że ja na Apostoła wiele zdolności w sobie nie czuję; jeśli go trzeba nawracać tylko, najlepiejby sprowadzić kapucyna; możeby grając w marjasza i pijąc z nim, trochę go zreflektował — ale i to kwestja!
— Nawrócenie to kwestja inna — odparł pan Samuel przy swojem stojąc — ktoby był tak zręczny żeby od niego te pijawki poodrywał, tem samem uczyniłby go skłonniejszym do nawrócenia. Od jednego czy od drugiego poczynając, jedno ciągnie za sobą drugie, a oboje pilne.
— Ale zmiłujcie się — swoją znowu myśl chcąc utrzymać odezwał się pan Piotr — te się rzeczy nie robią gwałtem i nagle... na to potrzeba czasu! oświadczył się, że już czuje pociąg do zmiany życia... dajcie temu zbawiennemu natchnieniu spokojnie dojrzewać.
— Tak! tak! — zawołali w kilku ziewając.
— Suma summarum — dokończył Tomasz — redukując to co się powiedziało, wnioskuję, że nic nie pozostaje do czynienia w tej chwili, nad polecenie Kasztelanica opiece Boskiej, pan Samuel obejmuje straż główną, a my raniuteńko każemy konie zaprzęgać i drała do domu.
Na tem się główna część rozmowy skończyła i powoli krewni wszyscy do swoich mieszkań rozchodzić się zaczęli, znużeni, obojętni, nic nie postanowiwszy i przekonawszy się, że nic postanowić nie można.