Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i kreski doskonale odbijały od rączek i karku. Płeć jej śnieżno-jasna mogła być posądzoną o bielidło, ale bielidło wiedzie róż za sobą, a tu tak było oszczędnie na twarzy rumieńca, że albo była wielką artystką, albo białą bez pomocy sztuki.
Szambelan wchodząc spojrzał zaraz na nią, i nieznacznie ją skinieniem przywitał; ona mu nie oddała ukłonu. Spuściła oczy prawie gniewne, porwała chustkę którą opuściła przed chwilą, i wprost poszła na przeznaczone sobie miejsce.
Wszyscy przytomni rozmieścili się potem w następującym porządku: Szambelan na głównem krześle w końcu stołu, przed którym nakrycie odznaczało się rzniętą szklenicą i kilką karafkami różnych płynów, a osobnym przyborem przypraw.
Na prawo pani Hieronimowa, na lewo pan Samuel w szaraczkowej kapocie, za nim rotmistrz; za panią Hieronimową nieznajoma nam jeszcze pani z kluczami, za rotmistrzem Jasiek, a wprost naprzeciw gospodarza rządca pokornie się usadowił.
W milczeniu uroczystem zasiedli, a szambelan, który nie rad mówił gdy jadł, a jadł wiele i chciwie, zwrócił się naprzód ku zupie, której zaczerpnął z małej wazki stojącej naprzeciw, dla wyłącznego jego użytku. Dla gości była inna polewka, przez grzeczność tylko poprosił ich na swoją, ale wszyscy odmówili skinieniem, czego od razu był pewien. Jeden pan Samuel odezwał się:
— Wolę ja poczciwą naszą grochówkę z ogonkiem, niż te cudzoziemskiego autoramentu ekstrakty, do których Waść, panie Stanisławie, na dworze nieboszczyka króla jegomości przywykłeś.
Jakoż stary zajął się szczerze grochówką. Wszyscy głowy pospuszczali na talerze i jedli lub udawali jedzenie, a szambelan, jakby policję stołu utrzymując, z pod oka tylko spoglądał jak się to odbywało.
Z nim razem owa pani z kluczami szpiegować się zdawała każdego, niespokojnem okiem wodząc po wszystkich i niedbale do ust nosząc z talerza wyziębłą zupę.