Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To napaść niepojęta! Zlitujcie się, mnie człowieka swobodnego jak ptak, lubiącego się włóczyć, zaprządz do takiej roboty gdzie się zagryźć i zaziewać można — to nie litość! to barbarzyństwo!
— A no, to dajże zastępcę, wymyśl kogo innego — rzekł razem Piotr i August, a Paweł zbliżył się także z niewyraźnem tych słów powtórzeniem na ustach.
— Gotów jestem razem z wami radzić, myśleć, ale podejmować się!...
— Dawaj zastępcę!
— Pozwólcież się namyśleć... mnie się zdaje, że Jasia wezwać, z Jasiem się rozmówić, on już tam jest.
— Pan Samuel byłby go wskazał, gdyby to się na co zdało — rzekł Piotr — on już zepsuty przez Kasztelanica i o sobie tylko myśleć może!
— To pewna — potwierdził pan Paweł — że na niego nic rachować nie można.
— No, to szukajcie panowie sami innych kandydatów; juściżem ja nie jedynak na świecie.
Zadumali się wszyscy, ale po chwili pan August, usiłujący utrzymać się przy swojem, wyrzekł z powagą:
— Kochany bracie, na honor, ma foi — to nieuchronne; albo zdać się na wolą Bożą i stracić ten spadek, który jednakże jest rzeczą ładną, a ty tę stratę wszystkich na sumieniu mieć będziesz, albo się poświęcić dobrowolnie i ochotnie dla nas; bo jakkolwiekbądź to nie są żarty, to rzecz wielkiej wagi. Nie mamy nikogo jeśli ty nie przyjmiesz.
— To pewno! to pewno! — szeptał Paweł zły ale uśmiechający się. — Tomasz się zamyślił, wziął za kapelusz i wychodząc szybko odezwał:
— Jabym tam nic nie zrobił, a zmarzłbym z tego więzienia i nudów; dajcie mi pokój i po wszystkiem!
Pozostali ciągnęli dalej naradę, a pan August usiłował swój wniosek wymotywować i usiadł jak mówca, rozparłszy się, w ten sposób rzecz prowadząc:
— Widzę, że poczciwy Tomasz gotów się nawet na