Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

poczciwym. Koniec końcem, jest tam ów kamerdyner, jakaś faworyta i podobno Jasiek, Józefa syn, który umiał stać się potrzebnym, tylko swój robiąc interes przy Kasztelanicu i o sobie pamiętając, zresztą, niewiele tam mogą wszyscy, bo Kasztelanic jest twardy i uparty, ale z dnia na dzień słabnąć musi, ulega coraz więcej i da się do reszty okiełznać. Pan Samuel, który sam reprezentuje familją, gwałtu woła o pomocnika, poczciwego a zdatnego człowieka, któryby ofiarował się na zniesienie wiele, a na wydźwignienie i Kasztelanica i naszej sprawy z rąk oprawców.
— Dixi! rzekł z westchnieniem kończąc pan Piotr.
Słuchawi — odpowiedział szybko pan August, bojąc się żeby go z ujmą godności, ktoś w radzie nie uprzedził, i widzę bardzo potrzebę posiłków dla pana Samuela, ale dajcież człowieka?
— To kwestja! jak mówi Shakspeare, o sukcesji także — dołożył pan Tomasz. Paweł spojrzał po nich wzrokiem osowiałym.
— Potrzeba człowieka zdatnego, sprytnego i poczciwego, coby się poświęcił dla familji, zatem przywiązanego do niej. To warunki ciężkie, bo się potrzeba całkiem zaprządz, oddać... Naprzód uczynić się pokornym, stać się Kasztelanicowi potrzebnym, trochę mu dogadzać i pochlebiać, by się nie dać wypchnąć intrygantom, nie zrazić oziębłością.
— Djabla sprawa! — rzekł pan Tomasz — nie widzę na to kandydata.
— A ja go w tej chwili dopiero postrzegłem — rzekł pan August wstając.
— No któż? kto? — wszyscy spytali razem.
— A ty Tomaszu!
— Co? ja? — wykrzyknął zmieszany — a! dajcież mi pokój! co sobie myślisz panie bracie? Sprytu daleko mniej niż potrzeba, a cierpliwości ani odrobinę.
— Czego ty z siebie nie zrobisz gdy zechcesz! — kręcąc głową dodał pan August.
Paweł mruczał w sposób potwierdzający, bo nie mógł inaczej, ale był całym rzeczy obrotem zniechę-