Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stan ich serc z wejrzeń, ruchów, drżała, modliła się łączyła i rozpędzała.
O! biedne macierzyństwa, matek niepokoje!
Po Pobiałach sypnęli się inni goście; różno barwny ten tłum co przybywa na zawołanie do otwartego domu, często by wywieźć plotkę zabójczą, myśl zjadliwą, niechęć tylko i gniew za przyjazny uścisk dłoni. Młodzi i starzy, różnego stanu bracia szlachta zajęli salonik w Zrębach, a że wieczór obiecywał się prześliczny, pogodny, baty zaszły i nieczekając nocy a smolne beczki zachowując do oświecenia powrotu — wszyscy ruszyli do pasieki.
Pana Pawła zabrali z sobą Staś i Tomasz — reszta towarzystwa rozsiadła się na dywanami wysłanych łodziach i przy dźwięku umyślnie sprowadzonej muzyki, która powoli poprzedzała płynących, puścili się z biegiem wody.
Widok był zachwycający, bo rzeka wśród wzgórzów, na osłonionych niemi zielonych łąkach płynąca, wiła się srebrnym pasem, i coraz to odsłaniała najprześliczniejsze widoki na dalekie budowy, dworki, kościółki, gaje, stawy i błonia. Im bardziej zbliżali się do pasieki, tem las więcej zaczął zalegać brzegi, aż w końcu opasał je cienistem sklepieniem.
W dali, w głębiach zieleni sunęły się wody czyste, a w nich przeglądały ponachylane brzozy, dęby i osiki. Leśne łąki, czyste jak trawnik parku, migały koło płynących, to znów gąszcze ciemniejsze. Wśród tego tła, kilka łodzi strojnych w kobiety, w kwiaty, otoczonych muzyką rozlewającą się w czystem, spokojnem powietrzu letniego wieczora — tworzyło obraz uroczy.
Niestety! Pan Paweł się na nim nie poznał; on stękał i ziewał w głębi duszy, nie pojmując tego rodzaju przyjemności.
Wśród gaju ukazała się wreszcie pasieka — było to skromne nazwanie ogrodu, który sam pan Piotr założył i przyozdobił, a że przy nim mieściły się ule i chata starego Pawła pasiecznika, ochrzczono prześliczny