ludzi, troskliwych o każdego, uprzedzających i grzecznych, musiał pokutować cały dzień za głowę swoją, na rosole zamiast barszczu; bez wina, i bez najsmaczniejszych potraw, które mu przed nosem obnoszono mijając go, dla swej choroby, z którą się z rana pochwalił.
Byli sam na sam. — Pan Piotr, który się od razu domyślał, że krewniak nie darmo go odwiedził i coś do niego mieć musiał, umyślnie tak przyszedł, aby swobodniej mógł się wygadać. Rozpoczęła się tedy rozmowa; Paweł namienił o Kasztelanicu, powiedział co Samuel polecił Hieronimowej, oddał ukłony od ojca, i prosił o radę. Stary słuchał cierpliwie, ale bez najmniejszego zdziwienia, spuścił tylko oczy i myślał.
— Wiesz kochany panie Pawle — rzekł po chwili milczenia — smutne to są historje; wiedziałem o tem wszystkiem wprost od mego kochanego Samuela, który nie spuszczając się widać na Hieronima, obszernie o tem w tych dniach pisał. Ale cóż tu radzić; mnie więcej trapi sposób życia Kasztelanica, jego rozwiązła i zimna starość — jego niepojęta bezbożność, i ten kał w którym żyje, niż to co utracić możemy... Dla nas tu chodzi o trochę mienia, dla niego o całą przyszłość.
Pan Paweł osłupiał, nic nie mogąc zrozumieć.
— O! to! — pomyślał w duchu — czy kazanie? czy co? a co nam do jego duszy? byle zostawił majątek...
Stary po chwili mówił dalej:
— I ja także, jak mój kochany Samuel, widzę potrzebę żeby się familja zbliżyła do niego, żeby go otoczyła troskliwością, przywiązaniem, dobrą radą, ale w innej myśli. Mnie ta resztka żywota w takiej rozpuście, w tych brzydkich nałogach, oburza i niepokoi...
— Djabeł go wie co on plecie! — mówił ciągle w duchu pan Paweł — to chyba hypokryta i... — ale stryj mu myśl przerwał.
— Potrzeba go wyrwać z tej niewoli, w której gnije, potrzeba go koniecznie oswobodzić — nie dla naszego tylko, ale dla jego własnego dobra.
— Już to co się tycze sposobu życia — rzekł nareszcie odważając się wystąpić Paweł — to mi się
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/167
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.