na Pawła taż sama burza nieco tylko oziminę przetrzepała, grad był jakoś rzadszy i z deszczem, a że ceny trafiły się wysokie, wziął dobrego grosza i bratu na nasienie coś odstąpił po niemniejszych. Po gradzie przyszedł pomorek na bydło w jesieni — zasiewy były niedobre, znów nieurodzaj; mówiono że Paweł sprzedał bratu coś stęchłego. W przeciągu pięciu lat klęsk, które omijały pana Pawła, Hieronim przyszedł do tego, że mu już długi kością w gardle stanęły.
— Ha! — pomyślał sobie — kiedy taka wola Boża, lepiej mieć mniej a czyste.
Jakoś się zeszli z Pawłem.
— Słuchaj Pawełku — rzekł — ty masz podobno kapitalik, mów szczerze, bo to nie chodzi o pożyczenie.
— A mam — rzekł brat z uwagą wpatrując się w Hieronima.
— Kup u mnie połowę mojej połowy.
— Czemu nie?
— I stawek i młynek.
— Chętnie, byleś wziął i groblę.
— Pogadamy.
— Pogadamy!
W tydzień robota była skończona, ale pan Paweł wziął więcej trochę niż połowę, przejął na siebie posag siostry i Hieronima zostawił na nie spełna dziesięciu chatach. Gdy przyszło się rozpłacać, żeby przy czystem zostać, jak chciał Hieronim, pokazało się że kilku dłużnikom podołać nie było można, bo ich się jakoś przyzbierało. — Kosztów przedaży i procentów nie liczył, kwitków drobnych nie rachował, myśląc je zbyć intratą, a że, gdy gruchnęło o sprzedaży, wszyscy się rzucili odbierać swoje, został z kilkuset rublami na stęplowy papier wniesionemi.
Paweł zaś, jak tylko posagu siostry wziął na siebie spłatę, ruszył zaraz do państwa Zmurów do Rohoży, o mało się nie utopiwszy na przeprawach; exwojskowemu szwagrowi starał się przypochlebić — polując z nim i pijąc kilka tygodni; siostrę chwycił za serce
Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/104
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.