Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

po szlachcie. Jeźdź, jeźdź! zoboczysz czego się tam nabierzesz.
— Pani Wawrowo, po świece...
— Jeszcze czego? świec? cóż to, illuminację będziecie robili, Świec? czy się u mnie świece rodzą? a kiedy asan wziął ostatnię przed wyjazdem? to pół być powinno?
— Pół jest, ale ja całą noc siedzieć muszę.
— To sobie świece kupuj! Gdybyś asan był w domu, pisałbyś dniem, a podobało się zapustować, kupże sobie światło. Za co ma mecenas jegomości za zapusty płacić? hę?
Posłyszawszy to Sykstus, już chciał odchodzić, ale pani Wawrowa przyskoczyła do niego.
— Czegoż się spieszysz? czego?
— Do roboty.
— Czekaj! a to szalona pałka. Czekaj!
Brzęknęła kluczami. — Świece dam, teraz po nocy u żyda nie dostać, od-