Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go, który miał dwa pokoiki ogrzewać; w lecie za to skwar nie do wytrzymania, wiało zewsząd, okienka pojedyncze nigdy opatrzone; słowem było to prawdziwe mieszkanie kawalerskie. Lecz ubogiemu sierocie i tu dobrze było, nie poskarżył się nigdy. Właśnie we środę wstępną powrócił od podczaszego, i wdrapał się śpiesznym krokiem na górkę pod wieczór. Sieboń zapomniał był sobie w piecu zapalić, chłód więc mimo odwilży przejmująco czuć się dawał. Mrok padał. Sykstus zmęczony radby był spocząć, ale zaległe roboty czekały leżąc na stole.
Stół ten, pokapany atramentem i cały popisany, wysiedziane krzesło, chude łóżeczko z palmą i obrazkami, u drzwi dzbanek, miska na stołku i natłuczona szklanka, dalej kufer stary, składały całe mienie i sprzęt ubogiego palestranta.
Przy piecu był rodzaj przymurka,