Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łał — patańcowali kilka nocy i już muszą ze dnia robić noc, tak się to pomęczyło. Wstyd! hańba wiekuista! a ja? patrzajcież? choćby jeszcze do obertasa?
Okręcił się na jednej nodze. Rejent podniósł się aż z pod kołdry, żeby na niego popatrzeć.
— Gracki — rzekł — nigdym też nie wątpił że w waćpanu djabeł siedzi, o czem się przekonywam najdowolniej, widząc go skaczącym we środę popielcową. Czy nie oświadczyłeś się czasem pannie Ewie i czy nie zostałeś przyjęty, że ci tak na sercu wesoło?
— Licha mi tam wesoło! — zakrzyczał Machcewicz — cieszę moją biedę jak mogę, a żem się w karczmie na drodze dowiedział, iż tu jest zjazd nieszczęśliwych konkurentów jak ja, przystawiłem się właśnie do wspólnej narady.
— Nie! to chyba na świecie jesz-