Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie poznawała się w zwierciaele, tak ją karnawał zmęczył. Co najgorzej, przeszedł on dla niej napróżno, znowu się nikt nie oświadczył, tak, że nienawiść jej do mężczyzn jeszcze się zwiększyła, i blizką była postanowienia, że nigdy za mąż nie pójdzie, karząc to plemię niegodne, najostateczniejszą wzgardą.
Popielec wcale nie zasługiwał już na nazwisko pięknego dnia zimy, była szara i wilgotna pora, śnieg tajał, sanna się popsuła, chwilami deszcz kropił, dymy się wlokły, i wszyscy kwaśni się rozjechali od podkomorzego. Walek i Szczepek siedli do jednych sanek, a że do sędzica było bliżej i dom kawalerski, obaj postanowili odpocząć; gdyż się jakoś znowu poprzyjaźnili z sobą. Ale jechali też obaj równie smutni i żaden z nich pochlubić się nie mógł, aby choć na krok dalej postąpił w łaskach Ewuni. Dla obu była bardzo grzeczna,