Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Doprawdy! — odpowiedziała Ewunia.
— I do żadnego ci serce nie bije, gdy przyjeżdża, i za żadnym nie czujesz tęsknoty, gdy go długo nie ma? — mówiła Marta.
Ewunia pomyślała.
— Doprawdy nie tęskno mi po nikim, choć każdy mi gościem miłym.
— Ty jeszcze jesteś dziecko! — zawyrokowała Marta, podnosząc się z siedzenia, i pocałowała ją w czoło. — Zachowaj to serduszko zamknięte, niech się rozpadają, niech szaleją, niech warjują, a ty się śmiej.
Wtem Dydak nadszedł, podając rękę swej narzeczonej, a patrząc na Ewunię jakby zmiłowania prosił; panna Marta uderzyła go po ręku, wstała, — i kulig, zabierając z sobą muzykę, która szła grając marsza aż do ganku, wśród wiwatów i okrzyków, wyruszył do Kurzej Piętki.


∗             ∗