Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tchnęła i panna Marta patrząc na niego, bo chłopak był dobry, łagodny, głupawy, ale jakże go wygodnie za nos by było można prowadzić!
Tak samo chorąży dowiedział się, widząc Ewunię przy Sykstusie uśmiechniętą i szczęśliwą, że tu już hollenderska sukcesja nic nie pomoże. Zapił tę sprawę boleśnie.
Nikogo to nie dziwi, gdy powiemy, że zręczna rączka Ewuni i jej rady całą sprawą kierowały, chociaż skromne dziewczę do niczego się przyznać nie chciało.
Gdy wieczorem przyszedł bohdankę, przyklękając przed nią, pożegnać Sykstus, bursztynowa główka schyliła się do ucha i głosik wesoły szepnął:
— Ewa nie zdradziła!

KONIEC.