Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stary spojrzał jej w oczy, zburzony, osowiały, niepewien co miał czynić, wahając się widocznie, gdy klask z bata dał się słyszeć i kolebka staroświecka zatoczyła się przed ganek. Podczaszy wstał, aby rozpoznać lepiej kto przyjeżdża, gdy tuż drugi, a za nim trzeci i czwarty i piąty powóz wjeżdżał już w dziedziniec.
— Daruj, asindźka — rzekł pośpiesznie, wkładając gwałtem pierścień na palec Ciwunównie — pomówimy o tem potem, goście! muszę iść.
A tu już i nie czas było wychodzić naprzeciw, bo podkomorzy ubrany odświętnie, przy szabli, za nim rejent, Machcewicz, Walek, Szczepek, mecenas Żółtkiewicz, Bołtuszewski i osób sześć lub siedem jeszcze ze szlachty wtoczyli się uroczyście na salę.
Podczaszy był pomieszany, gdyż najazd ten bez oznajmienia, zwiasto-