Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przybiera nowe oblicze i pogodzić się z nią można i można powiedzieć, że piękny jest dzień zimowy. — Chociaż!! Bogiem a prawdą! kiedyż zima piękna? ona co mrozi ubogich, a chorych zabija, którą można przeżyć, przebyć, przebiedować, ale się nią cieszyć — niepodobna. Zima zawsze jest śmiercią.
Nie musiała się ona jednak tak wydawać dwom młodym, wesołym, rumianym paniczom, których rzeźkie koniki pędziły po dobrze utartej drodze, ku zdaleka widnemu dworowi, stojącemu pośród drzew właśnie okrytych puchami szronu i wyglądających jakby były świeżo na bal upudrowane. — Ci ichmoście jechali na dwóch saniach, pozaprzęganych czwórkami koni, przybranych z fantazją wielką. Bo to u nas nigdy może nie występowano wystawniej, świetniej, suciej jak w czasie zapust i kuligów, a był właśnie mięsopust