Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— ale to tak nie wiedzieć zkąd wprędce przyszło...
— To może i odejdzie.
— Wątpię...
Gwarzyli, gwarzyli przy kieliszkach, a podczaszemu lżej się na sercu zrobiło znalazłszy konfidenta.
— Co się tu między nami mówiło, ojcze kochany — rzekł w końcu podczasz, to wszystko sub rosa, jak na spowiedzi. Wstyd mi, powiem ci, wstyd. To dopiero Ewunia zakrzyknie, gdy się dowie. Kara Boża na stare lata, taka dolegliwość.
Chodził dosyć jeszcze długo po sypialni podczaszy, myślał, dumał, potem ukląkł się pomodlić, położył spać i do białego dnia przewracając się z boku na bok, zasnąć nie mógł.
W Górze gdzie zwykle dosyć gości z sąsiedztwa bywało, temi dniami jakoś pusto się zrobiło, tak, że podczaszy mógł bez przeszkody go-