Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mo dostał, głowy potracili. Stanął jakby czarodziejską rószczką wzniesiony pałacyk, zasadzono ogród, murowano budynki folwarczne, pieniędzmi sypano, włościanie dostali zarobek i pustka się zaludniła. Przyrowa niemca sobie do gospodarstwa sprowadził, a tymczasem jakby mu na sercu leżało szlachcicem się i po szlachecku okazywać, otworzył podwoje i począł bardzo gościnnie panów szlachtę przyjmować. Poił i karmił co wlazło, przecie nosami kręcili mówiąc, że im pieprzem śmierdział. Prawdą było, że do naszego pospolitego szlachcica podobny nie był, nosił się po niemiecku w tabaczkowym fraku z guzikami ogromnemi, z harcapem, w spodeńkach opiętych. Jejmość też z cudzoziemska zarywała mówiąc, a chłopiec Dydak był wychowany na niemiaszka, tak że go dopiero na wsi zaczęli odczyszczać, żeby do ludzi był podobniejszy.