Ta strona została skorygowana.
cał do zasępienia, z jakiem przyszedł.
Pomilczawszy, zwrócił się ku Sykstusowi.
— Do Dołhowoli mil dwie, a bodaj do tej Rozdołki, czy nie bliżej, będziemy mieli z waści sąsiada.
— Do Rozdołki przez las — szybko objaśnił Taszła — godzina drogi nie więcej.
Podczaszy się skrzywił.
— Spodziewam się, że zrobiwszy to głupstwo — począł cicho — będziesz przynajmniej w domu siedział i gospodarstwa pilnował, choć z niego nic nie zrobisz. Mów sobie asan, panie Taszła, co chcesz, jabym za Rozdołki nie dał, no, nicbym nie dał, bo to lichota. I jak tu nie ma żal być młodego człowieka, który ma chleb w ręku, który mógłby zostać mecenasem.
— Bardzo jestem wdzięczen panu padczaszemu dobrodziejowi, za jego