Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ka, a Szczepek za arlekina, już mają stroje gotowe. Jak ty mnie kochasz, ja cię u Bołtuszewskiego wyproszę, jedz, i daj się namówić.
A! mój Boże! Sykstusa nie bardzo namawiać było potrzeba, dla niego Ewę zobaczyć, a jeszcze stanąć przed nią rycerzem, a może szepnąć jej słowo, najwyższem szczęściem było, o którem i marzyć nie śmiał, lecz godziłoż się, godziłoż tak wkradać do domu?
— Gdybyś mi pan dał słowo, że nikt a nikt o tem wiedzieć nie będzi, możebym się ważył, i to, doprawdy — rzekł cicho Sykstus — strach mnie bierze niezmierny!
— Czego strach! przyjedziesz ze mną, pokręcisz się, pochodzisz, zabawisz póki będzie można, i ja cię napowrót wykradnę.
— A jak mi hełmu przyłbicę każą podnieść? — spytał Sykstus.
— Pod spodem ci uszyjemy tiu-