Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przecież podczaszanka znajdzie sobie łatwo męża, i z groszem i z imieniem.
— O! to pewno! — westchnął Bołtuszewski.
— Osobliwsza rzecz, jak to ludzie ludźmi opiekować się niepotrzebnie gotowi zawsze, byle się wkręcić, byle...
Mecenas imał za czapkę, bo już tu widocznie robić co nie było, a podczaszy stał i fukał i burzył się.
— Panie podczaszy dobrodzieju — rzekł nieco urażony — zawsze nieproszonym natrętom bywa to, co mnie, choćby szli z najlepszem sercem, powinienem się tego był spodziewać. Do nóg upadam.
— Kłaniam się! kłaniam! — odparł podczaszy — bywaj asindziej zdrów.
Gniewny i rozdrażniony, a w dodatku głodny, mecenas wybiegł, koni przy ganku nie znalazł i piechotą jeszcze, psom się oganiając, musiał