Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie tylko Argenidę, Koloandra, ale wszystkie znam historje tego rodzaju i bardzom ich ciekawa.
— Nieszczęściem nie naszych to czasów historje! — westchnął chorąży.
— A dlaczego? bośmy my się w niewolę zaprządz dały, ale ja postanowiłam to przeinaczyć.
Chorąży pragnął rozmowę w śmiech obrócić, choć Ewunia była coraz bardziej poważną.
— Wie pani, że wszystko co słyszę, mogłoby mniej odważnego strachem napełnić, wielka wszakże admiracja dodaje męstwa — mówił Brdęski. — A męstwo pędzi w szranki.
— Ah! juściż przynajmniej nie pana! — zaśmiała się Ewunia — pan masz lat najmniej czterdzieści, wszyscy to mówią, ja jeszcze spełna nie mam dwudziestu, śmiano by się z niego... daj pan pokój. Ot, panna Marta Ży-