Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oplwałeś, jest zwierzęciem kąśliwem. Obelga!
— No, to ci z niej gotowem zdać rachunek! — ponuro zawołał chorąży.
— Natychmiast! stante pede, tu, wnet — rzekł Machcewicz, ja z komarem do łóżka nie pójdę, a że w szable nie równa gra, chybabym na stołku stanął, na pistolety.
— Panowie! — począł rejent.
— A! nie nie! nie może być inaczej — wrzeszczał Machcewicz — niech przeprosi i to ładnie, a nie — strzelam się.
— No, to strzelamy się, kat cię bierz — wrząco rzekł chorąży — strzelamy się.
— Jeszcze mnie katu śle! ha! ba! sameś do bicza się zdał... — udając gniewnego mówił Machcewicz.
— A to mnie tu licho wnijść nadało — mruczał Brdęski.
— Zgódźcie się panowie, taż to