Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie tak to łatwo ruszyć, a jeszcze nie wiedząc kiedy się powróci, kraju się opuszczać nie chce.
— Pewnie, pewnie — odbąknął Machcewicz — zwłaszcza jeśli, jeśli serce ku niemu pociąga.
Pan Celestyn spojrzał jakby nieco przestraszony, że już coś zwietrzono i zmilkł.
Rozmowa nie bardzo się kleiła.
Młodzież spoglądała po sobie.
— Pan dawno był w Górze? — rzucił Walek.
— Owszem nie tak bardzo — rzekł Celestyn zmieszany, spuszczając tyczy — nie tak dawno.
— Już po sukcesji? — spytał mecenas.
Celestyn zaczerwienił się i nie odpowiedział nic.
— Naturalnie, z tak dobrym przyjacielem jak podczaszy, trzeba się było podzielić. No, i nie bez tego żeby ona różowych uszek panny E-