Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

drypał po izbie. Ej! już niespokojne sumienie! będzie źle. Niech się delikacik zreflektuje, pomodli i o fatałaszkach nie myśli, a do roboty, do roboty!
Sykstus w istocie do roboty zaraz zszedł, siadł za stół i zatopił się w niej, ale ani wiedział co przepisywał, i w arkuszu jednym tyle zrobił omyłek, że go podrzeć musiał. Im bliżej wieczora, tem niepokój rósł, związał sobie chustką głowę, prosił Siebonia, aby go wyręczył w pilniejszem i powiedział, że pójdzie się przejść, bo mu czaszka z bólu pęka. Garbus popatrzał nań, nic nie rzekł, Sykstus wybiegł do miasteczka, zajrzał do Ickowego domu. Nie było go jeszcze. Chodził po rynku, po ulicach, wyszedł aż na gościniec aby go prędzej spotkać, dopiero ku wieczorowi ukazała się biedka, koń zziajany i Icyk z miną tryumfującą. Dobył zaraz z za sukni książkę i od-