Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wziąć codzienne, a przed Górą w Pociesze można się przebrać.
Pierwszy to raz jak Sieboń był tu, posyłano go do Góry, Sykstus miał przywilej jeżdżenia tam jako daleki krewny, zdziwienie więc było wielkie. Garbus powrócił nazad z oznakami radości, gdyż zwiastowało mu to parę talarów prezentu, ale zarazem zdziwiony niesłychanie i tknięty litością, bo Warka zawsze jadąc tam, okazywał się nadzwyczaj uszczęśliwionym.
Przypadł do stołu garbus. — Słyszysz Warka — cud nad cuda! Cóż to się znowu stało? Mnie! mnie posyłają do Góry, mnie? Czyś ty tam co przeskrobał?
Sykstus zarumienił się strasznie.
— Ja! — rzekł prawie gniewnie — ale dajże mi pokój. Mecenas chce ci dać widocznie coś zarobić, ot, i po wszystkiemu.
— E! e! e! — kiwając głową, odparł