Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ogromną oranżeryę. Był to cały zbytek jakiego się dla przyjemności własnej dopuścił.
Siedział w niej więcej niż w samym domku, którego wnętrze, wyglądało niemal ubogo, lubił tu czytać i pracować, rzekłbyś obcować z roślinami, nad których wzrostem czuwał, których rozkwitem się rozpromieniał. W saloniku przytykającym, meble były odwieczne, pokryte perkalikiem spłowiałym, stoły bejcowane, a na ścianach parę tylko portretów znakomitości medycznych.
Część dworku samego znaczną zajmował wychowanek doktora. Walek Luziński, sierota, dosyć nieszczęśliwe dzieło dobroczynności Mylius’a, które mu się nie udało, do czego nawet on sam pocichu się przyznawał. Ale jak matki przywiązują się czasem do kalek najwięcej, tak on do tego moralnie okaleczonego, nieszczęśliwego Walka przyrósł sercem, żywiąc nadzieję, że czas, usiłowania, że dobre, ukryte w nim skłonności, kiedyś z niego coś uczynią.
Była to słabość poczciwego do zbytku serca, którą Walek Luziński starał się jak najmniej usprawiedliwiać.
Doktór, za każdym nowym wybrykiem, łamał ręce, a nazajutrz znowu do nadziei powracał.
Walek skończył był niby studya uniwersyteckie, powrócił do domu, próżnował i nic nie robił. Mylius rozpaczał, ale gdy siłą i argumentami skłonić go niepotrafił do ubrania jakiegoś zawodu czynnego, zostawił to czasowi. Sierota ów zbijał bruk w miasteczku, trawił czas na bilardzie i rozmowach, łajał świat i ludzi, narzekał na losy i nic nie robił — jak wprzódy.
Tak stały rzeczy w chwili, gdy jednego dnia letniego, doktór Mylius wróciwszy pod wieczór od chorych i spocone otarłszy czoło, siadł spocząć w zacienionym kasztanami saloniku, gdyż latem oranżerya była próżna.
Nie lubiąc próżnować, zaledwie nieco odetchnąwszy wziął do ręki nową fizyologią francuzką, w której tkwiła zakładka i zabierał się do czytania jej, gdy