Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dziecię miasta, syn niegdy kościelnego organisty Mylius’a, doktór, był winien wszystko sam sobie. Matki nie znał, bo go dziecięciem odumarła, ojciec zostawił go na świecie sierotą, gdy miał lat ledwie piętnaście, krewnych nie wiedział nawet gdzie szukać. Oddany sam sobie, o własnej pracy szkoły dokończył, poszedł słuchać medycyny pod Frankiem do Wilna, i powrócił z biretem doktora, jako jeden z najulubieńszych uczniów Śniadeckiego nazad do rodzinnego miasteczka.
Tu zastał dwóch starych lekarzy, wielu nieprzyjaciół, którzy nie znając go, już na kredyt nienawidzili, położenie trudne i ubóstwo. Kilka, może więcej lat walczyć musiał z uprzedzeniami, z niechęcią, z nieufnością, a nawet potwarzą. Ale to był człowiek stworzony do zapasów takich z losem, wytrwały, małomówny, nieugięty, zahartowany, mało od losu wymagający, na pozór chłodny, a nie ustępujący na krok z drogi, którą sobie rozumem i sumieniem raz wytknął. Powoli też nauka, uczciwość jego, szlachetność, bezinteresowność przekonywać zaczęły ludzi i przerabiać ich. Nieprzyjaciele Myliusa umilkli, kółko zwolenników rosło, a w końcu, jeźli nie wszyscy go kochali, szanować musieli bez wyjątku znajomi i nieznajomi. Niektórzy go się dodatkowo obawiali. Mylius bowiem był nieubłagany równie dla drugich jak dla siebie i nie folgował słabościom ludzkim. Ale surowość ta nie przechodziła u niego w czyn, serce miał miększe od głowy, — łajał bez miłosierdzia pijaków, a gdy który z nich poprosił go potem, wysłuchawszy kazania, o kilka groszy na wódkę, dał mu je klnąc.
— Diabli cię taki wezmą, niepoprawiony jakiś. I odchodził machając rękami w powietrzu.
W tym czasie gdy się nasza powieść rozpoczyna, doktór już z biednego proletaryusza, co się dawniej stołował i mieścił w cudzym dworku, przeszedł na poważnego dziedzica, miano go nawet za bardzo majętnego. I być nim musiał, bo choć nie chciwy, zarabiał sporo, wydawał mało, żył skromnie i mógłby był