Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jestem człowiekiem obcym prawie, zrobiłem co mnie polecono, reszta nie należy do mnie.
Bogusław podał mu uśmiechając się szklankę wina, której Francuz bardzo potrzebował po znużeniu tego wieczora, ale zawahał się nim ją przyjął.
— Wypij pan, choćby nie za nasze zdrowie, przerwała hrabianka z uśmiechem, wiem, że hrabina by wam tego nie darowała, a ja wytłómaczę pana.
Francuz spojrzał, skłonił się i coś niezrozumiale wybąknąwszy, wina nie odmówił.
Tak, bardzo nadspodzianie, u tego stołu ścigani i ścigający przyszli jeźli nie do zgody, to do czasowego rozejmu.
Du Val nie mógł wyjść z podziwienia, przypatrując się niepoczesnemu Luzińskiemu. Iza postanowiła korzystać z jego bytności, aby się o poczciwej słudze dowiedzieć.
Przypomnienie zasadzki bezskutecznej u furtki ogrodowej, o mało du Vala nie rozgniewało znowu, potrafił się jednak pohamować i krótko tylko odpowiedział, że schwytano uciekającą, że się jej nic nie stało, ale się bardzo wylękła i pewnie wypadek ten odchoruje.
— A prawda że Mamert Klaudzyński zdradził? spytała Iza.
— Nie zdradził — odparł du Val, boć nie był obowiązany do tego pomagać. Dowiedział się wypadkiem i z obowiązku doniósł.
— Dowiedział się, a raczej wyszpiegował wypadkiem, to pewna, szybko zawołała Iza, ale nie tak jak państwo myślicie, wiedział od dawna, pomagał na dwie strony, powiedźcie to pani hrabinie.
Du Val tylko pięść zacisnął.
Bogusław przez wszystkie tym czasem okna wyglądał, oczekując nadejścia powozu i chcąc co najprędzej wyprawić państwa młodych, bo się ciągle obawiał jakiego wybuchu zemsty rozżalonej pani Pauze, a nie bardzo był rad dłuższej rozmowie.
Zaturkotało nareszcie i wesoła trąbka pocztar-