Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szym szeleście domyśleć się nie było można zasadzki. Wiatr dosyć gwałtowny chwilami szamotał gałęźmi, a o trzy kroki nic widać nie było.
Oczekiwanie wszystkim zdawało się niepomiernie długiem, gdy w ogrodzie ukazała się postać, żywym krokiem śpiesząca ku furcie, ale tu jeszcze powozu nie było. W tej samej chwili zdala na gościńcu zaturkotało... Wszyscy mieli się na baczności, noc nic dojrzeć nie dozwalała. Turkot się zbliżał, coraz śpieszniej zdawał lecieć powóz, potem kroku zwolnił i ostrożniej toczył się ku furcie ogrodowej.
W ciemności, którą jeszcze zwiększały drzewa, nie można było rozpoznać nic, powóz wszakże ciemnemi końmi zaprzężony, stanął. Furtka się otworzyła nagłe, ktoś z niej wybiegł, du Val usłyszał zatrzaskujące się drzwiczki powozu, konie już ruszyły, gdy nagle rozświeciła się ciemność, strzał huknął, a konie wystraszone mimo powtarzających się za tym pierwszym wystrzałów, lecieć zaczęły.
Kilka krzyków słychać było, potem trzask jakby łamiącego się powozu, potem zgiełk ludzi pasujących się w ciemności, wykrzyki na różne głosy, jęk... i ciszę.
Mimo przedsięwziętych środków ostrożności, konie rozhukane daleko dalej uniosły uciekających, niż się spodziewano. Zatrzymano je ledwie o dobre pół wiorsty od furtki, gdy strzaskane drągiem koło kocza, pękło, a powóz się wywrócił.
Gdy du Val przyskoczył do drzwiczek, z wielkiem zdziwieniem swem postrzegł w środku jednę tylko kobietę przelękłą, płaczącą, przytuloną do poduszek. Mężczyzny nie było żadnego, nadbiegli ludzie trzymali konie, furman nawet, korzystając z nocy, uciekł i skrył się. Du Val nim ujął kobietę, począł łajać swoich, miotać się gniewny i grozić — ale wszystko to było za późno; nie pochwycono nikogo, oprócz nieszczęśliwej, która w powozie pozostała i z przestrachu zdawała omdlałą prawie.
Francuz zawiedziony krzątał się jeszcze czas jakiś około swoich ludzi, kłócił z pisarzem, badał, jakim