wypływało wśród rozkwitłych grzybieni białych (nymphea) i ojciec siwowłosy składał je w wyciosanej, a łzami polanej trumience.
Nic okrutniejszego, wierzcie mi, nad poetę, byle mógł poemat odkopać, gotów otworzyć grób...
Ze wszystkich licznych bohaterów powieści naszej, najnieszczęśliwszym pono był o te czasy, baron (in partibus) Roger von Skalski... Ojciec nic nie czuł już, matka rozpływała się we łzach nad córką, panna Idalia marzyła, jak w przededniu miodowych miesięcy się marzy. Roger choć wkrótce miał być dziedzicem Paprotyna, gdyż wymógł na ojcu, aby majątek kupiony był na jego imię — chodził kwaśny i podraźniony.
W istocie oddawna zamierzał pochwycić jedną z hrabianek, było to jego marzeniem, wykonanie zdawało mu się łatwe, tymczasem sprawa ta nie szła, a miał poszlaki, że baron i ktoś drugi, już go tam uprzedzili. Brakło mu nawet sposobu przyczepienia się do Turowa. Inne partye w sąsiedztwie nie zdawały mu się wcale stosowne.
Szczególniejszą niechęć czuł do tego przybysza, barona Helmolda, jako do kogoś, co mu wydarł z przed nosa jego najprawowitszą własność. Ale gdyby był nawet szukał i wymyśleć chciał zemstę okrutną, nie