Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się nazad, a Walek wrócił do swojego pokoju namyślać się co począć. Iść czy nie jutro? jak postąpić?
Chodził po gościnnem swem mieszkaniu, gdy gospodarz, któremu te nieco awanturnicze knowania niezmiernie grzypadały do smaku, sam osobiście przyniósł cały ubiór wieśniaczy, jak najstaranniej dobrany do wzrostu, nic w nim nie brakło począwszy od butów. do koszuli i kapelusza.
Luzińskiemu uśmiechała się też maskarada poetyczna, ale gdy sobie przypomniał du Vala, Luisa, gdy począł przypuszczać, że może być zasadzka, że ci panowie mogą się dopuścić na nim jakiego gwałtu, truchlał. Odwagi nie miał wcale, chyba tam, gdzie się bez niej obejść było można. Popatrzał na przyniesioną odzież, ścisnął gospodarza.
— Mój dobry Bogusławie, rzekł — dopiero teraz widzę całe zuchwalstwo mojego kroku. Klaudzyński zaręcza, że szpiegują nadzwyczajnie, a nuż... Czy nie pożyczyłbyś mi rewolwera?
— No! najchętniej — zawołał Bogunio — najchętniej: chociaż mam nadzieją, że do niego nie przyjdzie.
Luziński się zamyślił.
— I jeszcze mi jedna myśl przychodzi, dodał — najlepiej by było może pod altanę podjechać na koniu, bo nuż zaczną gonić.
Bogunio okrutnie, śmiać się zaczął, co Luzińskiego obraziło, mimo to, pocałował go gwałtem w czoło i począł śmiejąc się:
— Kochany Walku, ciebie Pan Bóg do tych rzeczy nie stworzył, ty możesz być bardzo odważnym za stolikiem, ale się wziąłeś do roboty, do której nie masz, lękam się — ani serca, ani głowy. Do tego potrzeba głupszego może, ale innego kalibru człowieka. Tu poetycki geniusz na nic. Przepraszam cię, nie gniewaj się, żal mi cię bardzo, będziesz się musiały dobrze wymęczyć! Ślepo idź za baronem, ten pewnie lepiej sobie rady dać potrafi.
Luzińskiego miłość własna zawsze draźliwa, nie