Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wszyscy zamilkli. Luis dość obojętnie patrzał na posadzkę.
— Ten nasz interes z pannami był źle odrazu poprowadzony, odezwała się hrabina — dziś go naprawić niepodobna. Ja byłabym w Rzymie otrzymała dyspensę dla Luisa, gdyby się chciał żenić z Emmą, naówczas wszystko by się dało ocalić.
Luis ramionami ruszył.
— Z siostrą! ze starszą ode mnie!
— Ale rzecz nie jest niepraktykowaną, w tak ważnych okolicznościach, gdzie idzie o utrzymanie znakomitej rodziny.
— Jużciż przynajmniej z dwiema nie mogłem się żenić, odparł Luis, a zawsze by jedna została.
— Łatwiej było podziałać na tę jednę, przez siostrę.
— Ale by to nigdy być nie mogło, przebąknął Luis, nigdy.
Hrabina ruszyła ramionami.
— Gdybyś ty był nieco starszy i więcej miał odwagi i determinacyi.
— Koniec końcem innej już rady szukać potrzeba — zawołał Luis — więc jaka?
— Ale ja właśnie pytam co począć?
— Ja nie wiem, szepnął du Val, ja prawdziwie nie wiem. Pilnować mogę, zastrzelić potrafię, gdyby kto się ważył coś przedsiębrać — ale radzić!
— Ani ja — rozśmiał się szydersko Luis.
Hrabina poczęła chodzić po kokoju.
— Wszystko zapóźno! odezwała się, dziś musimy wytężoną i tak sytuacyą przedłużać, przeciągać i zostać na łasce losu.
Cóż ja słaba, jedna kobieta mogę, gdy nikt mi nie umie podać ręki.
Du Val siadł pogrążony w zadumie.
— Moja rada tylko jedna, zawsze jedna, prawników zręcznych dobrać i znaleźć jakiś powód do obciążenia panien procesem. Proces jest zawsze możliwy. Dawno potrzeba było o tem pomyśleć.