jakie okazał Luziński, doktór szczególną jakąś zdawał się dlań mieć sympatyą. — Sprowadził sam rozmowę na inne przedmiota, począł rozpytywać, słowem, ujmował tak Walka, jakby chciał go do siebie zbliżyć i stosunki z nim poufalsze zawiązać.
Młody człowiek — słusznie czy nie, przypisał to w duchu wpływowi doktora Myliusa, który sam czuwać nad nim niemogąc, znać go temu zastępcy pilno polecił.
Trudno określić jakie ta rozmowa w ogóle zrobiła wrażenie na Luzińskim — był nieco nią przybitym, ale zajętym mocno, myśl jego ze ścieżek powszednich wyżej nieco się wspięła.
— Jestem sam, rzekł nareszcie, żegnając go Walter. Mylius mało ma czasu żeby mnie odwiedzać, gdy nie będziesz miał co lepszego do czynienia, przyjdź do mnie. Mogę ci być radą i pomocą, nie gardź, proszę, sercem życzliwem.
Luziński powiedział kilka słów grzecznych i wyszedł, ale już na progu ozwała się nałogowo stara duma.
— Gdybym był pospolitym człowiekiem, juścić bym go tak nie zajął? rzekł w duchu, a on się zna na ludziach.
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/200
Wygląd
Ta strona została skorygowana.