myślę. Los mój nie jest na wysokości mych pragnień. Źlem zrobił może, iż o to obwiniłem doktora który mnie wychował, ale on wziął to za obelgę, co było wybuchem młodzieńczym.
Walek tłumaczył się bardzo zręcznie, ale pod jego wykrętną tkanką wyrazów czuć było zepsute chłopię, które sofizmatami przed sobą samym się wykłamuje.
— Pewny jestem, że jedno uniesienie, odparł powoli Walter, doktór Mylius byłby panu przebaczył, ale ono musiało być w związku z całem jego pestępowaniem poprzedzającemu. Powiedz mi pan szczerze, otwarcie, jak lekarzowi, co cię tak boli.
— Wszystko! — zawołał Walek, życie, położenie, zależność, potrzeba walki, więzy społeczne, formy, ludzie.
— Ale mój panie, odparł doktór, toby cię zupełnie uczyniło niezdatnym do życia, i niezdolnym do zwycięztwa! Taki stan duszy, to istotna choroba? Jakże ona przyszła? zkąd? wyniosłeś ją z kolebki, czy zaczerpnąłeś w zepsutem powietrzu, które cię otaczało?
— Alboż wiem! ze świadomością nie byłem badaczem i obserwatorem własnego wzrostu i formacyi. Sam dla siebie jestem zagadką, to wiem, że się czuję nieszczęśliwym, chciwym wszystkiego, do niczego może niezdolnym, chyba myślą... czyn mnie nudzi i zniechęca, niecierpliwi opór, przygnieciony siłami, któremi pogardzam, oburzam się, nieumiejąc potargać ich więzów.
Walter słuchał ciągle chciwie. W tej chwili wyszli byli z za ogrodów, szersza między płotami droga wiodła ich wprost do dworku zajmowanego przez Waltera.
— Chodź pan ze mną, odparł chłodno, będziemy mówili o tem. Nie gardź pan jak wielu rówieśników starością, ani zetknięciem się z nią, choćby ono zrazu walkę poglądów wywołać miało. Z pewnością wcale różnie zapatrujemy się na świat, a mimo to przyjść
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/195
Wygląd
Ta strona została skorygowana.