Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podobna było przypuszczać, młodość barona, powierzchowność jego, pewne wieści z Warszawy jeszcze, kazały się domyślać, iż miał serce i rękę do zbycia! Szło więc o hrabianki! Jakiegoż środka dla zbliżenia się do nich chciał użyć? — To najbardziej obchodziło Rogera, który — choć się z tem nie wydawał, miał pewne myśli, zamiary, projekta, na Turów obrachowane.
Hrabianki były dwie, interes mógł się robić wspólnemi siłami, chodziło o porozumienie. Wszystko dobrze zważywszy Roger, jakkolwiek życzył dobrze siostrze, jakkolwiek rozczarowywać jej nie chciał — wcale nie rachował na to, żeby baron mógł się zająć Idalią.
Na pierwszy rzut oka jeszcze w Warszawie, Roger poznał w nim brata po duchu, męża stałych zasad, który kochać się, zająć i palnąć bąka z miłości nie potrafi. Oba byli nadto dziećmi wieku, i dla obu kobieta zawczasu przestała być ideałem, a była w niższych sferach zabawką, w wyższych spekulacyą. Roger sam kierując się tylko ambicyą w planach ożenienia, i tylko rachubą zdrową — nie przypuszczał, aby baron galicyjski, przybywający zdaleka aż tu, mógł po co innego jak po worek wędrować.
To się miało samo z siebie rozumieć. Zakochać się przy dobrej woli i usposobieniu można wszędzie, ale ożenić dobrze, najłatwiej tam, gdzie człowiek jest mało znany, a dobrze komedyę grać umie. Roger tak dalece postępowanie Helmolda znajdował trafnem, iż mu na myśl przychodziło je naśladować i wzajemnie do Galicyi się udać. Tam już za nim żaden zapach apteczny dojść nie mógł.
Rozumując tak sobie Roger, usta maczał we wcale nie dystyngowanym biszofie, przekonany, iż ten napój będzie tu najznośniejszym. Za każdym łykiem Gorconi mierzył go oczyma, szukał na jego twarzy objawów rozkoszy i zadowolenia — ale znaleźć ich nie mógł. Powiedział sobie w końcu, iż ludzie większego świata są zamknięci w sobie i nie zwykli wra-