turalistą, chemikiem, farmaceutą, eksperymentatorem niż lekarzem.
— A no, rzekł Mylius — możecie więc rozpocząć coś w tym rodzaju:
— Zapewne, zapewne — odezwał się Walter pocierając twarz, jakby wyraz chciał jej zatrzeć — coś obmyślę.
Wyciągnął rękę do Myliusa.
— Przebaczcie mi, żem was przyszedł nudzić pod pozorem choroby — dodał, szło mi o waszą znajomość, wszak nie odmówicie jej? Niezawadzam ja wam? może chwilę źle wybrałem? Zdaje mi się, że ktoś się z domu wybiera? syn wasz?
— Ja — ja nie mam syna, cicho westchnąwszy odezwał się Mylius, musi się wybierać może wychowaniec mój, sierota, którego miałem na opiece.
— Wrócę więc kiedyindziej, jeśli pozwolicie — rzekł podnosząc się z krzesła nieznajomy.
— Ale nie, nie — siedźcie, proszę. Właśnie w porę jesteście. Chciałbym uniknąć zawsze przykrego pożegnania.
Mylius spuścił oczy i zamilkł zmięszany..
— A wy, nie byliście nigdy żonaci? nie macie dzieci? rodziny? spytał po przestanku.
— Nikogo, poważnie odezwał się Walter — nikogo na szerokim świecie.
— Położenie, które ma i swe przykrości i korzyści swoje — przerwał Mylius.
— Któż wie? najlepiej może nie mieć nikogo, nawet wychowańców — szepnął smutnie.
Walter tylko spojrzał nań.
— Jeśli się nie mylę, rzekł cicho — cós macie na sercu, kolego. Ale nadto krótko się znamy, i choć ci może cięży, nie śmiesz przed nieznajomym ulżyć sobie.
Mylius zdziwiony popatrzał na gościa. Był w tem usposobieniu ludzi czułych, którzy w godzinie rozdraźnienia bolesnego, gotowi są spowiadać się przed nieznajomymi nawet. Któż w życiu nie był
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/103
Wygląd
Ta strona została skorygowana.