Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


PROLOG.


Było-to bardzo dawno temu. Na lata licząc, nie wiele ich wypadnie, od połowy tego wieku, zdaje mi się, siły, które pośpiech wprowadziły w czynności ludzkie czysto mechaniczne, znaczenie czasu w sprawach ducha zmieniły, — w latach kilkudziesięciu zaledwie mieściło się faktów tyle, że ich dawniéj starczyłoby na wieki... Świat ówczesny nie był do naszego podobny — chociaż żywi świadkowie umarłéj epoki chodzili jeszcze po świecie...
Maleńka posiadłość szlachecka, na któréj już żadnego włościanina nie było, — przypierająca do lewéj granicy Królestwa, — niegdyś fundum znacznéj osady, dziś dwór tylko i zabudowania gospodarskie, były w ręku pana Grzegorza Lubachowskiego, herbu Lubicz... Kawałek ten ziemi, niewygodny dla gospodarza, niepokojony przez nadgraniczne straże, wystawiony na napady nawet awanturników, zajmujących się przemycaniem różnych towa-