Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/587

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiorem zakąsiłem — rzekł śmiejąc się Adolf — mogę ci przysiądz.
Ruszyła ramionami.
— Już wierzę! szepnęła smutnie. — Anieli z tych wód, dodała, nie wiem czy my się doczekamy, bo Zdzisławowi i kuracya i po-kuracya potrzebna. W Karlsbadzie tym go osłabią, to go w Francesbadzie będą wzmacniali, a potém mu się zachce do Wiednia, i Aniela go samego nie puści. Daj Boże na zimę się ich ledwie spodziewać. Na bezrybiu i rak ryba, mówią; trzeba Leliwę wziąć, a muszę mu Gertrudę wyszukać i uprosić. Posiedźże ty z Basieczką przy małym, z domu nie odchodź, a ja, że dziś pogoda, do Gertrudy muszę....
Jak kazała tak się stało. Adolf poszedł drzemać przy kołysce.
Dotychczas z daleka tylko widzieliśmy pannę Gertrudę, wierną przyjaciołkę Elizy. Była ona jéj godną i wiele wpłynęła na tworzący się w czasach, gdy ich przyjaźń się zawiązywała, charakter hrabianki. Stworzona ona była do ciężkiéj walki z losem, któréj podołać umiała. Niegdyś majętna, matka jéj z niewielką resztą funduszu przyjechała z nieuleczoną chorobą do Warszawy. Cała się jéj musiała poświęcić córka, i dopóki żyła matka, o sobie czasu myśleć nie miała. Zostawszy sama, zebrała resztki resztek, których długa słabość