Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/526

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jestem sprawiedliwą — odparła energicznie. Tak — tyś zaślepiony, nie chcesz widzieć, że nawet to, co nazywasz niewinną przyjaźnią, naigrawa się z moralności, wypowiada wojnę prawom społecznym. Człowiekowi jak ty płochym być nie wolno, to go poniża....
— Ciotko kochana litości! zawołał Lambert.
— Nie mogę jéj mieć dla ciebie — odparła kasztelanicowa, — bo ty jéj nie masz dla poczciwego imienia swojego....
Posłuchaj mnie, jedź, oddal się — niech się zerwą te stosunki, ja się ich lękam. Nie godzi się narażać na takie niebezpieczeństwo. Miłość najpoczciwsza jest zawsze namiętnością, a téj drogi i koniec obrachować się nie dają. Mów co chcesz, prawym nie jesteś — nikt za siebie i za kobietę kochającą ręczyć nie może....
Tak, Lambercie, dokończyła. Ja sama uległam urokowi téj nieszczęśliwéj Elizy, kto wie, możebym narażając się na niego znowu oślepła i stała pobłażającą. Mniejsza o mnie — tu idzie o ciebie.... o ciebie....
Potarł czoło hrabia i stanął milczący....
— Powinieneś wyjechać! dodała.
— Nie — kochana ciotko, rzekł cicho i powoli hrabia — nie czuję się na siłach potargania tego węzła. Kosztowałoby to mnie życie. Tak jest. Inny środek widzę jedynym; zrzec