Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/519

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A ja za Martę ręczę, że jéjbyś zrobił przyjemność, dodał Zdziś. Najprzód to dzieciak jest jeszcze taki, że — doprawdy nic na seryo nie bierze. Sama powiada, że radaby, abyś jéj hrabia okazał, że się nie gniewasz....
— Wcale się nie gniewam — rzekł Lambert — możesz ją upewnić o tém; ale że spotykać się z nią nie chcę, to pewna. Nie mogę pozbyć się myśli, że była przyczyną śmierci matki mojéj.
Zdziś puścił dym z cygara.
— Mojéj żonie, dodał, która z dobrego serca zaopiekowała się nią, przykro niezmiernie, iż za ten dobry uczynek tak drogo płacić musi — osieroceniem domu naszego....
Vous êtes bien bon! szepnął hrabia zimno i zamilkł.
— Już choćby uprzedzając nas, kiedy będziesz, abyśmy nie przyjmowali pani Marty, odwiedź nas proszę — naglił Zdziś.
Hrabia grzecznie przyrzekł, i w kilka dni stawił się o godzinie rannéj, gdy (wiedział o tém) młodzieży i gości bywało najwięcéj. Chciał pokazać się tylko. Zdziś mający instrukcye manewrował tak, że go zatrzymał.
I stało się, że gdy w drugim pokoju oni z sobą rozmawiali, pani domu odprawiła swych gości, zakazała przyjmować, a sama przyszła