Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/500

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z kobiecą ciekawością zaczęła się domyślać pani Adolfowa co to na dnie tego wszystkiego leżeć mogło — ale nie dobadała od razu.
Adolfowi musiała powiedzieć, że jéj wcale nie przyjęto, co dało mu powód wykrzyknąć pięść podnosząc ku górze:
— O! ta familijka kochana!!
Nie był takim niewolnikiem żony i domu nieszczęśliwy Siennicki, ażeby mu czasem się niewolno było przechadzać po większych miasta ulicach. Jakież było jego zdumienie, gdy raz idąc bokiem i pod domami, aby dawni znajomi nie widzieli jego podartych bótów i zszarzanych łokci, postrzegł jadącą powozem odkrytym księżniczkę Martę, inaczéj mówiąc markizową C...etti.
Widok jéj zdumiał go nadzwyczajnie, poruszył, nie mógł zrozumieć co ona tu robi i jak się przybyć ośmieliła. Zarazem żywo mu się przypomniała owa miluchna, trzpiot Józia, do któréj miał jeszcze resztkę słabości.
— Jeżeli ta tu jest, to i tamta być musi, bo żeby bez Józi się obejść mogła — to chyba nie może być.
Mocno zapragnął choć z daleka zobaczyć tego śmiejącego się buziaka, tak różnego od twarzy zasępionéj żony, na którą codzień patrzeć musiał. Ale jakże się było pokazać te-