Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/494

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

choć czasem wódkę od niego czuć było, tłómaczył się zawsze tém, że go jeden ze zwierzchników częstował, i byłby go obraził wymawiając się; tak, że choć miał wstręt do spirytualiów, cnotliwszym i wstrzemięźliwszym względem starszych okazywać się nie mógł.
Tak był przytém układny i powolny, iż żona tolerowała małe od regulaminu zboczenia. Parę razy wypadły mu z kieszeni karty — ale te, zaklinał się, służyły tylko do kładzenia kabały w chwilach nudy biurowéj, gdy nic do roboty nie było. Nie mogła go na czémś zbrodniczém pochwycić żona, nie buntował się wcale, pokornego udawał, i życie było znośne.
Pensyi swéj wprawdzie nigdy ani grosza nie przynosił do domu, powiadając, że stare spłaca długi; niekiedy z kassy domowéj pani Siennickiéj szarpnął coś na nieprzewidziane, gwałtowne wydatki; ale potém w ręce całował. Basię bardzo kochał, i żonie mawiał, że lepszéj nad nią kobiety w świecie nie ma.
Trwał ten stan błogi przez kilka miesięcy, gdy w czasie niebytności w domu pana Adolfa zjawił się raz starozakonny poważny mąż, grzeczny, układny, niechcący pani przeszkadzać, dowiadujący się o jéj męża tylko. Pani Siennicka nalegać na niego zaczęła, aby się jéj zwierzył z interesem, jaki miał do męża, a poważny starzec zeznał w końcu, iż mały