Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/458

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W istocie, bo się to na nic nie zdało — odparł z uśmiechem książę Adam.
Aniela założywszy ręce na piersiach, stała przed nim długo, jakby chciała zbadać ten fenomen, tę zagadkę, którą dla niéj był książe.
— Chyba książe żony nie kochasz, odezwała się, — bo miłość bez zazdrości, rzecz niepojęta.
Gdy książę Adam nie odpowiadał, poczęła innym głosem:
— Ja dla księcia miałam zawsze żywą sympatyę. A! było to jeszcze w tych czasach, pamiętasz książę? gdym milcząca podawała panom herbatę, nie śmiejąc podnieść oczu. Książe jeden zmuszałeś mnie czasem do wejrzenia na siebie.
— Pani! przerwał kłaniając się i rumieniąc wyzwany komplementem.
— Tę sympatyę zachowałam do dziś dnia, dodała żywo pani Zdzisławowa. Ona mi podyktuje trochę niedyskretne pytania i rady....
Chwila milczenia i namysłu.
— Mój książę — mówiła głosem pieszczonym — czy wiesz o tém, kto się śmiertelnie kochał w jego żonie?...
— Wszyscy! rzekł książę Adam spokojnie.
— Ale szczególnie?
— Nie wiem, chybaby hr. Lambert, dla którego ona ma też sympatyę wielką.