Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/452

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To nie może być! a! nie! zawołała hrabina.
Spuściła głowę znowu na robotę pani Zdzisławowa i poszła poprawić na kominku.
— Lambertowi mówić, przestrzegać go nie wypada mi — rzekła matka; — lecz gotowabym znowu pojechać do Pizy, do Neapolu, gdziekolwiekbądź.
— A któż jéj zabroni jechać za nami? odparła Aniela. Nie mąż, z którym ona robi co chce, który na wszystko najśmieszniéj pozwala, który....
Przerwała.
— Gdyby w istocie tak było jak mówisz, jaka na to rada? zapytała głosem wylękłym hrabina. Ty wiesz, jaką ja ufność mam w tobie; jak wierzę w rozum twój i złote serce.
— A! pani droga — zawołała Aniela — ja prawdziwie rady nie widzę. Z taką kobietą położenie rozpaczliwe.... Nie wiem.... Powrócić do Warszawy, i tam nas ona znajdzie — choć może nie tak łatwo.
Zadumała się matka i wpatrzyła w ogień.
— Nie, nie spodziewam się, ażeby Lambert potajemnie się z nią widywał i żeby stosunek ten był groźny, poczęła. Lamberta znam, nigdy te zasady, w których był wychowany, nie dozwolą mu korzystać ze słabości kobiety zamężnéj, wplątać się w bezecną intrygę.