Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wołało pytanie, zachwiało stosunki, ale Józia patrzała tylko na swą panię.
Wśród ciżby ołtarz otaczającéj, wiele osób spostrzegło jakąś postać nieznajomą nikomu, młodego, bardzo pięknego mężczyznę, z długiemi włosami czarnémi, wąsikiem i oczyma płomienistemi, których prawie nie spuszczał z księżniczki. Stanąwszy u ołtarza panna Marta obejrzała się śmiało, zdawała szukać kogoś, i zatrzymała przez chwilę wzrok na owym nieznajomym jakby jéj on był znany.
Piękny a cudzoziemski typ téj twarzy, uderzył wiele osób, dopytywano kto to mógł być? bo zajmował miejsce między gośćmi, a nikt nie znał tego pana. Kilka razy w czasie obrzędu księżniczka spojrzała na niego wyraziście, czego nikt nie widział, oprócz Józi.
Gdy dwie pary odchodziły potém, nieznajomy stanął na drodze, tak, że tuż mimo przechodząca pani młoda, prowadzona przez dwóch stryjecznych braci hr. Lamberta, mogła z nim jeszcze zamienić wejrzenie. Pan Adolf z żoną dobił się także stanowiska, z którego mógł kompromitującym ukłonem i śmiechem siostrę pozdrowić.
Obiad w pałacu księcia Ignacego odbył się ze wszystkiemi przynależytościami obrzędów weselnych. Osób na nim było przeszło pięćdziesiąt, a najgłośniéj ze wszystkich popisywał