Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wytłómaczyć. Dla pani z Zagórzan, chodzącéj o kiju, nawykłéj do czarnéj prostéj sukni niemal zakonnego kroju, do swojego domu, książek, ciszy, lasów — odbycie podróży zimą i to jeszcze przy zbliżającéj się już wiośnie, zamieszkanie w wielkiém mieście, było niewysłowienie ciężką ofiarą. Hrabina czuła to dobrze, ale szło o los syna, o przyszłość rodziny i domu. Księżniczka dla niéj odpowiadała jedna temu wymarzonemu ideałowi synowéj, z któréj ona przyszłą matronę miała uczynić. Nieśmiałość i nicość téj dzieweczki były dla niéj nieocenionemi przymiotami. Przy niéj, z nią miał ten anioł skrzydła rozwinąć, promień miał mu zstąpić na czoło....
Hrabina Laura nigdy się dotąd nie myliła w życiu, była siebie i sądu swojego pewna, opór syna zamiast ją powstrzymać, raczéj utwierdzał w przekonaniu. Nie mogła się też cofnąć tak łatwo, bo z księciem zawarła była już prawie stanowczą umowę, tak się czuła pewną, iż syn jéj być musi posłuszny.
Na piérwsze wezwanie kasztelanicowa odpowiedziała rozpaczliwém prawie błaganiem o miłosierdzie nad sobą; wmawiała hr. Laurze, że potrzebę przybycia mogła sobie ze zbytniéj troskliwości uroić; dodawała, że tam gdzie matkaby nie podołała, ona się też skutku wpływu swojego spodziewać nie może.