Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie ma téj dawnéj młodzieńczéj swéj wesołości — przemówił nieśmiało książę, — chwilami wydaje mi się smutnym, roztargnionym, jakby obarczonym....
Laura przenikliwie spojrzała na księcia chcąc go zbadać i odkryć, czy mu już czego nie doniesiono.
— Jakże bo książę chcesz — odezwała się, — żeby w tak uroczystéj chwili, gdy człowiek swoją przyszłość stawi na szalę i bierze na siebie odpowiedzialność za los drugiéj, mającéj mu się oddać istoty — nie przychodziły myśli poważne i pewna obawa? Nie idzie tu o szczęście własne; więcéj daleko pewnie o to drugie, za które ma się wziąć przed sumieniem, Bogiem i ludźmi odpowiedzialność. Lambert, wierz mi książę, jest niezepsutym i zacnym a poczciwym chłopcem....
— Święcie w to wierzę! rzekł książę ręce składając — ale kochana hrabino, człowiekiem jest....
— Wszyscyśmy ludźmi, pośpiesznie dodała Laura — wszyscy słabi; idzie o to, w kim zasady pewne tak są wszczepione, by się słabości nie dozwalały obawiać.
Książę przysunął się z krzesłem do staruszki, pocałował ją w rękę i rzekł cicho: